Czego skosztować będąc w Bułgarii? Moje porady dotyczą raczej zachodniej części kraju. Wprawdzie byłam tutaj dwukrotnie, w sumie przez kilka tygodni, ale za każdym razem przez większość czasu w górach. Nie mam więc pojęcia, jak temat jedzenia przedstawia się na wybrzeżu. Mimo że byłam krótko, to w przeciwieństwie do większości Polaków jeżdżących do Bułgarii, nigdy nie korzystałam z hotelowego jedzenia, które ponoć jest wszędzie takie samo. Żywiłam się wyłącznie “na własną rękę” korzystając z rozmaitych lokalów. Muszę stwierdzić, że w porównaniu na przykład z Serbią, czy Węgrami kuchnia bułgarska jest bardzo różnorodna i w zestawieniu z sąsiadami wypada zdecydowanie na plus. Dla mnie ważne jest też, że w tej kuchni nie jesteśmy ciągle skazani na mięso. Chociaż czasami warto zapoznać się także i z nim dlatego, że jada się tutaj całkiem ciekawe rzeczy takie jak podroby – języki, lub grillowaną wątrobę, przyprawianą na sposób turecki.
Liczy się dobry lokalny produkt, który ma swoje niepowtarzalne walory. Wiele rzeczy robi się jeszcze tradycyjnymi sposobami zamiast sprzedawać ludziom masowo wyprodukowane niezdrowe gotowce. Mimo posiadania pewnych wspólnych dla Bałkanów cech, wiele produktów znajdziemy tylko tutaj. Góry i niedostępne odizolowane tereny sprawiły, że dania są lokalne i specyficzne. Dlatego sporej ilości tutejszych potraw za nic nie da się odtworzyć “na obczyźnie”. Zrobione z innych niż bułgarskie produktów, prostu smakują inaczej i już. Właśnie w Bułgarii można w pełni uświadomić sobie rolę lokalnego produktu w kuchni. Potrawy są z jednej strony niby proste i niezbyt skomplikowane, ale specyficzne warunki ich przygotowania, klimat w jakim wzrastały (na przykład warzywa), metody ich przygotowania i czas (zazwyczaj niczego niepotrzebnie się nie przyśpiesza) tworzą z nich coś unikatowego i trudnego do odtworzenia. Dlatego trzeba się najeść na miejscu i zabrać wspomnienia :). Ta kuchnia niezbyt ma sens poza miejscem w którym się narodziła. Jest ona także całkiem nieźle urozmaicona i zrównoważona. Bogata zarówno w warzywa jak i świetnej jakości nabiał – co ważne nie tylko krowi, tak samo jak w produkty mięsne. Wprawdzie lokalni ludzie w knajpach zamawiają i pochłaniają głównie znaczące ilości mięsa, zawsze zamawiają za dużo i zostawiają pełno niedojedzonych półmisków, (co chyba ma pokazać ich status i hojność) dosyć łatwo jednak damy radę żywić się głównie warzywami, albo jedząc tylko jego niewielkie ilości.
Sałatka szopska
No to zaczynamy, od dania chyba najbardziej znanego za granicą tego kraju. W Bułgarii ta sałatka podana z kieliszkiem rakii służy za przystawkę przed cięższymi daniami. Sałatka w lecie ma schłodzić nasz organizm i umożliwić konsumpcję mięsnych dań. Danie ekstremalnie proste, składające się z pięciu składników, ale nie do zrobienia w Polsce. Może ewentualnie w samym środku lata gdybyśmy dopadli gdzieś jakiś wyjątkowo słodkich pomidorów? Malinówki się nie nadają, bo mają zbyt mdły smak i są za miękkie. Bułgarskie pomidory są bardzo słodkie ale jednocześnie wyraziste i bardzo odświeżające, przy tym twarde i soczyste. U nas albo są słodkie ale dosyć mdłe, albo kwaśne. Również ser – niby smakuje jak grecka feta, ale nie do końca, bo to ser sirene. Na pewno nie zastąpimy go przeciętną fetą bo to coś innego. Kupiony w Polsce “ser szopski” również ustępuje temu bułgarskiemu. Reasumując: sałatka szopska to połączenie ogórków, pomidorów, papryki cebuli i sera, którego nie da się zjeść nigdzie indziej. Nawet w ościennych krajach (próbowałam i smakuje inaczej). Uwaga, uzależnia i potem trudno bez niej żyć. Jest zazwyczaj niemal najtańszym daniem i zazwyczaj zamawia się ją do każdego obiadu czy kolacji. W menu zazwyczaj są też inne sałatki, nie tylko ta jedna, ale szopska ma w sobie jakiś magnetyzm 🙂 któremu ciężko się oprzeć.
Szekembe czyli шкембе
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będą mi smakowały flaki gotowane z dodatkiem mleka za nic bym mu nie uwierzyła. A jednak to prawda. Połączenie flaków i słodkiego mleka to jak na mój gust odrobinę kontrowersyjna mieszanka, jednak brzmi znacznie gorzej niż smakuje. Na Bałkanach nieco inaczej niż na północy Europy przyrządza się flaki, na co wpływ miała kilkusetletnia obecność Turków na tych terenach. Wszystkie bałkańskie dania tego typu pochodzą od tureckiej İşkembe çorbası czyli zupy składającej się z pociętych fragmentów krowiego żołądka z ostrą papryką isot i czosnkiem, zabielonych żółtkami i sokiem z cytryny. Wersja bułgarska smakuje prawie identycznie. Też jest kwaśna za sprawą czosnku marynowanego w occie winnym, pikantna bo doprawiona płatkami chili i z dodatkiem odrobiny mleka. Taką zupę jadłam po raz pierwszy w 2006 roku w Rumunii (gdzie nazywa się ciorba de burta) i od tej pory jestem jej fanką i testuję różne jej rodzaje w poszczególnych krajach. W internecie można przeczytać sporo relacji w języku polskim o tym jak bardzo zupa ta jest okropna i niejadalna, wydaje mi się jednak, że wynika to z trochę niewyrobionego podniebienia, bo trzeba przyznać że jej smak może wydać się odrobinę dziwny osobie, która żywi się wyłącznie polskimi tradycyjnymi daniami. Możliwe też że kiepsko i oszczędnie przyrządzona z byle jakich składników, może wydać się gastronomicznym koszmarem, dlatego na pierwszy raz lepiej będzie jak zamówimy ją w jakiejś porządnej knajpie. Szekembe w Bułgarii spożywa się w celu likwidacji kaca.
Jogurt czyli kiseło mleko
Pod tym względem Bułgaria prezentuje się rewelacyjnie, ze względu na kilka spraw. Po pierwsze znakomitą dostępność nabiału z mleka owczego koziego i bawolego – produkty te nie są tutaj czymś szczególnie ekskluzywnym, wiadomo są nieco droższe ze względu na mniej masową hodowlę czy mniejszą w porównaniu do hodowli krów wydajność, nie służą jednak za towary snobistyczne. Nawet na nieco większej prowincji, to nic skomplikowanego zakupić owczy jogurt czy bawole masło. Kiseło mleko czyli кисело мляко – bułgarski jogurt, czyli sfermentowane mleko zarażone bakteriami Lactobacteria Bulgaricus i Streptococcus Thermophilus. Taki jogurt udaje się tylko w ciepłym klimacie, chociaż w Polsce także da się kupić jogurt bałkański z dodatkiem tych właśnie bakterii, ale nie wiedzieć czemu, oprócz tego zagęszczony również mlekiem w proszku (kompletnie nie mam pojęcia po co). Kiseło mleko jest chyba najzdrowszym produktem nabiałowym Bułgarii. Jest remedium na liczne choroby, w tym także te cywilizacyjne no i oczywiście wzmacnia odporność. To ponoć dzięki konsumpcji jogurtu w bułgarskich górach ludzie dożywają nieraz mocno sędziwego wieku w fizycznej i mentalnej sprawności. Jogurt najczęściej sprzedaje się w szklanych słoikach. Smakuje zupełnie inaczej niż nasze opakowane w plastik jogurty z dodatkiem dużych ilości mleka w proszku (brrrr!). Jest tak gęsty, że swoją konsystencją przypomina raczej marmoladę niż produkty mleczne znane z północy Europy. “Rynek jogurtowy” jest tak rozbudowany, że możemy kupić mnóstwo rodzajów tego produktu. Do wyboru mamy produkty owcze, kozie, krowie i bawole o różnym stopniu tłustości. Od 0,5% (co może przydać nam się na przykład pomocniczo na wypadek problemów żołądkowych) aż po wyroby z zawartością tłuszczu 8 i 10% Taki tłusty jogurt z dodatkiem konfitury z zielonych fig, to moje absolutnie ukochane bułgarskie śniadanie. Koniecznie trzeba spróbować (i koniecznie z zielonymi figami). Połączenie syropu którym zalane są figi z jogurtem jest niesamowite. Jogurty kozie i owcze będą w smaku znacznie ostrzejsze niż produkty krowie i bawole. Trzeba koniecznie spróbować każdego i wyrobić sobie zdanie. Uwaga, powrót do Polskiej rzeczywistości z jogurtowego raju jest bardzo trudny. U nas w tym temacie jest jeszcze strasznie słabo, królują plastik i mleko w proszku.
Tarator
Jeżeli jesteśmy już przy jogurcie, to warto zapoznać się z jogurtowym chłodnikiem taratorem. W kuchni tureckiej jogurt miesza się z solą i wodą i powstaje chłodzący napój na upały ayran, tutaj zaś oprócz ayranu, który także zajmuje poczesne miejsce wśród napojów, mamy jeszcze jedną odmianę jogurtowych napitków, a mianowicie chłodnik z ogórkiem, koperkiem i drobno posiekanymi orzechami włoskimi. Tarator występuje w wersji do picia w szklance i do jedzenia łyżką w misce. Czasem w restauracjach niestety dostaje się go w gigantycznych porcjach i nie ma już potem miejsca na nic innego. Fajnie jest zamówić na przykład jedną porcję na dwie osoby. Jeśli jest dobrze przyprawiony to zazwyczaj jest pyszny.
Sery кашкавал i сирене
Dwa najpopularniejsze typy sera to kaszkawał i sirene. Południowe Bałkany to takie trochę serowe przedmurze. Niemal identyczne typy sera znajdziemy bowiem setki kilometrów bardziej na południe: w całej Turcji i na Bliskim Wschodzie. Obydwa sery zajmują ważne miejsce w bułgarskiej kuchni. Sirene to słony biały ser solankowy mocno podobny do fety. Robi się go z mleka koziego, owczego, krowiego osobno, lub zmieszanych w różnych proporcjach. W bułgarskiej kuchni je się go na ciepło i na zimno. Posypuje się nim najsłynniejszą szopską sałatkę, ale także na przykład domowej roboty ręcznie robione frytki, które zamiast obrzydliwych mrożonych gotowców podaje się w większości restauracji. Dlatego w Bułgarii frytki są często przeze mnie zamawianą potrawą (a normalnie unikam ich jak tylko mogę). Po pierwsze dlatego, że są ręcznie robione i smażone na oleju słonecznikowym a nie obrzydliwej fryturze, a po drugie – można zamówić je z posypane startym na grubej tarce sirene, który lekko się topi. Niby ekstremalnie prosta rzecz, ale znowu nie dostaniemy jej nigdzie poza Bułgarią. Kolejnym świetnym daniem z sirene jest “Sirene po szopsku” czyli małe danie jednogarnkowe, ser zapieczony w glinianym naczyniu z dodatkiem rozbitego na górze jajka, pomidora, masła, zielonego chili, przyprawione oregano i innymi ziołami z dodatkiem zielonej pietruszki. Sirene po szopsku jest w sam raz na późne śniadanie. To takie danie slow, czeka się na nie zazwyczaj dłuższą chwilę, ale tutaj niczego na siłę się nie przyśpiesza. Nikomu nie przychodzi raczej do głowy trzymanie wcześniej przyrządzonych porcji i odgrzewanie ich w mikrofali.
Kaszkawał to ser żółty, robiony przeważnie z mleka krowiego rzadziej z owczego lub z obu rodzajów mleka. Jest serem tłustym i odrobinę gumowatym o dosyć wyrazistym smaku. Można od biedy stwierdzić że odrobinę przypomina cheddar ale jest bardziej “gumowy”. W Bułgarii panieruje się go i smaży i podaje jako danie obiadowe, (z powodu gigantycznej zazwyczaj porcji niedługo po zjedzeniu nasza wątroba zaczyna wołać o pomstę do nieba), albo posypuje się nim mnóstwo dań. Kaszkawał jest na tyle tłusty że dobrze się topi i łączy z różnymi smakami. Całkiem nieźle pasuje w połączeniu z lokalnymi warzywami na przykład bakłażanem.
Rakija
W temacie napojów wysokoprocentowych Bułgaria przypomina sąsiadów, ale występują także pewne różnice. Jest tutaj już na tyle ciepło że spotkać możemy rakije z owoców z które nie rosną bardziej na północy. Możemy więc nabyć na przykład rakiję figową (próbowałam ale nie wyróżniała się smakiem jakoś szczególnie i co ciekawe nie pachniała jakoś mocno figami). Tym razem nie mieliśmy czasu na poszukiwanie figowej rakii, która by mi się spodobała, ale następnym razem z pewnością jej poszukam. Oprócz tego będzie tutaj podobnie jak w ościennych krajach, o których pisałam w tym poście, więc nie będę się powtarzać. Tylko nazwy poszczególnych rodzajów rakii będą nieco inne, na przykład winogronowa to гроздова. Najpopularniejszy najtańszy i najbardziej powszechny jest właśnie z destylat z winogron, na drugim miejscu jest rakija śliwkowa. Warto, zwłaszcza zimową porą, spróbować też rakii na ciepło. Jest to trunek bardzo popularny na przykład wśród narciarzy. Ja piłam go w upalne lato, kiedy zachorowałam od brudnej i nieczyszczonej przez nikogo klimatyzacji w autobusie. W metalowym naczyniu – na przykład kawowym tygielku, najpierw karmelizuje się cukier, a następnie zalewa go alkoholem, niekiedy pomieszanym z wodą w stosunku 2:1. Dlatego trunek ma kolor brązowawy. Można dodać też przyprawy, najlepiej ziarenka pieprzu, ale zdarzają się też goździki i cynamon.
Owoce i warzywa
Trzeba się ich najeść na miejscu, bo smakują zupełnie inaczej niż u nas. Dlatego tak trudno odtworzyć w szczegółach smaki niektórych potraw. Nie ma co się oszukiwać, że bułgarskie dania składające się w większości z papryki czy pomidorów będą u nas smakowały tak samo, jeśli zrobimy je z naszych północnych warzyw. Nie ma szans. W Bułgarii wszystko jest znacznie słodsze i bardziej wyraziste w smaku. Sporo lokalnych owoców i warzyw znamy u nas tylko z półek supermarketów, opakowane w plastik, zrywane w postaci zielonej i leżące w chłodniach, nie smakują tak jak owoce zrywane na miejscu w środku lata. Takie na przykład figi występują tutaj w co najmniej pięciu odmianach zielone i fioletowe od bardzo małych po takie wielkości małego jabłka. To samo jest z ekstremalnie słodkimi winogronami, brzoskwiniami, melonami i innymi “południowymi” owocami. Jeśli jesteśmy w Bułgarii w sierpniu, sezon na figi trwa właśnie w pełni i zdecydowanie warto najeść się tych wybitnie lokalnych owoców. Rewelacyjne są także figowe przetwory. Figi w syropie i konfitura z zielonych niedojrzałych fig w jadowicie zielonym kolorze. Miejscowi mówili nam, że świeże figi prosto z drzewa trzeba oglądać przed zjedzeniem, bo osy potrafią wejść do owocu, ale nie wiem czy to prawda. Na niektórych bazarach można też spotkać na przykład okrę, którą trudno dostać w Polsce w dużych ilościach i normalnej cenie, a szkoda bo jest świetna na curry. Pomidory natomiast to zupełna poezja smaku.
Misz masz czyli Миш-Маш
To przykład co można z tych warzyw zrobić. Danie delikatnie przypomina węgierskie leczo (to prawdziwe). To rodzaj “jajecznicy na bogato”. Na oleju roślinnym szkli się cebulę, paprykę, pomidory, następnie dodaje ząbek czosnku i zioła – na przykład czubricę albo oregano po czym wbija jajka. Pod koniec dosypuje się do potrawy starty ser sirene, chociaż myślę że z prawdziwą owczą bryndzą potrawa również jest jadalna. Danie obficie posypuje się natką pietruszki i spożywa z pieczywem, najlepiej przygotowaną na bieżąco parlenką. Parlenka z czosnkiem mocno przypomina chlebek naan, jaki możemy dostać na przykład w Nepalu.
Sach czyli сач
Kolejny przykład tego co można z warzywami zrobić. Istnieją wersje mięsne, ale warto spróbować też wegetariańskiej. Sac to rodzaj glinianego płaskiego naczynia, które kładzie się bezpośrednio na rozżarzonych węglach na przykład ogniska. Wynalazek używany przez rodziny, których nie było stać na posiadanie pieca. W sacu tradycyjnie piekło się wspomniane przeze mnie wcześniej płaskie pieczywo, banicę a także mięso z warzywami bez potrzeby używania dodatkowego tłuszczu. Obecnie pod taką nazwą kryją się potrawy pieczone w tym płaskim naczyniu jak na grillu jednak różnią się one od grilla tym, że lepiej zachowują swoją soczystość. W tym roku w Bułgarii po raz pierwszy jadłam potrawę z sacza zatrzymując się w jednej knajpie na późne śniadanie. Już po cenie tego dania można było wywnioskować, że jego porcja musi być spora. Jakoś nigdy nie pragnę zjadać w prażącym upale góry mięsa więc taka opcja prawie nigdy nie dochodzi do skutku. Cena potrawy wegetariańskiej była jednak zdumiewająco niska, więc naiwnie sądziłam że się nim nie przejemy. Gdy zobaczyliśmy ilość jedzenia jaką dostaliśmy, nie mogliśmy uwierzyć. Myślę że najadły by się tym 4 lub 5 osób. Zapakowaliśmy na wynos dwa duże pudełka warzyw które następnie jedliśmy do wieczora.
Dania mięsne
Dla odmiany tym razem będzie trochę o mięsie. Bardzo cieszy mnie ogromna dostępność baraniny i jagnięciny. To na pewno wiele lepsza alternatywa niż przemysłowo wyhodowane świnie i kury. Praktycznie w większości lokali na co dzień odstaniemy potrawy właśnie z tych mięs. Dania mięsne przedstawiają się interesująco również z innego powodu W Bułgarskich mehanach, czyli tradycyjnych restauracjach, możemy zjeść rozmaitość zwierzęcych podrobów w różnych ciekawych postaciach. Na przykład bardzo ciekawie przygotowuje się ozory które konsumuje się polane sokiem z cytryny. Sporo podrobów smaży się na grillu i przyprawia na sposób turecki. Oprócz tego dostępne są tutaj typowe dla Bałkanów mięsne fast foody w rodzaju kebabcze (кебапче) czyli odpowiednika bałkańskich ćevapčići i inne wszelkiej maści tego typu potrawy.
Słodycze
W słodyczach widać mocne wpływy tureckie, chociaż w chwili obecnej, mimo swojego tureckiego pochodzenia idą własną drogą. Zupełnie inaczej niż na przykład w Bośni, gdzie wszystko smakuje identycznie a czasem nawet i lepiej niż w Turcji. Tutaj nikt już na Turkach się nie wzoruje i w oparciu o osmańskie dziedzictwo tworzy własne smaki. W Bułgarii występuje mnóstwo rodzajów lokum i chałwy. Bułgarskie lokum niezbyt przypomina jednak swój turecko-arabski pierwowzór. Dość popularne są jego mocno chemiczne odmiany w jadowicie fluorescencyjnych kolorach pachnące sztucznymi owocowymi aromatami a w smaku bardziej przypominające rozpuszczalne gumy do żucia niż prawdziwe lokum. Składające się głównie z cukru i sztucznych barwników słodycze są odpowiednie dla lokalnego klimatu. Czekoladki by się przecież szybko roztopiły. Jeśli szukamy tradycyjnych słodyczy z pomocą mogą przyjść nam tradycyjne cukiernie w stylu osmańskim. na przykład w Płowdiwie, w pomieszczeniu meczetu Dzhumaya działa tradycyjna osmańska cukiernia w której możemy skosztować większości tureckich słodyczy, zjeść wiele odmian baklawy a także skosztować bardziej tradycyjnego lokum. W cukierni dosyć często nie ma miejsc i stoi przed nią kolejka. W większych miastach takich jak Sofia czy Płowdiw zajdziemy z pewnością bardziej tradycyjne wyroby.
Zioła i przyprawy
Pod tym względem kraj przedstawia się rewelacyjnie. Tutaj praktycznie wcale nie pije się czarnej herbaty, no chyba że na sposób turecki, ale tylko w stosunkowo nielicznych miejscach da się taką wypić. Pod pojęciem herbaty rozumie się rozmaite zioła lub ich mieszanki. Najbardziej słynną mieszanką jest chyba dosyć gorzki rodopski czaj. Pod nazwami piriński i mursalski czaj kryje się ziele gojnika Sideritis Scardica, czyli szałwii libańskiej, która rośnie w bułgarskich górach. Herbata z gojnika jest na prawdę smaczna. Oprócz szeregu rzadkich mikroelementów roślina ta ma unikatowe oddziaływanie na ludzki organizm. W Bułgarii gojnik kupimy niezwykle tanio, w porównaniu z cenami w Polsce. Warto jednak wiedzieć, że nie da się kupić go bardzo dużo na zapas, ponieważ zleżała roślina nie ma właściwości takich jak świeżo ususzona. Bułgarski gojnik wygląda przepięknie jest świeżo zielony i niewyblakły, średniej wielkości paczuszka potrafi kosztować 2 lewa. Herbaty ziołowe suszy się w formie bukietu i taki też kształt mają prawdziwe ziołowe herbaty. Z bukietu odłupuje się kawałeczek rośliny i wrzuca do wrzątku. Takie bukiety wisiały niegdyś w każdym domu nie tylko w Bułgarii, dopóki ludzie nie przerzucili się na wysoko przetworzone produkty w ekspresowych torebkach. Problem w tym że nigdy nie wiadomo jak długo suszone rośliny leżą w magazynie, jak długo są przechowywane i w jakich warunkach. Bardzo często właściwości takich herbat są czysto teoretyczne, skoro leżą czasem i po kilka lat w zakurzonych magazynach. Dużo większą pewność mamy gdy kupujemy roślinę w całości. Możemy wtedy ocenić jej stan. W Bułgarii możemy także zasięgnąć porady odnośnie naszych dolegliwości (niestety tylko po bułgarsku) i sprzedawczyni (nasza nazywała się Baba Marta) może dobrać nam odpowiednie zioła.
Z lokalnych przypraw najsłynniejsza jest chyba czubrica (albo czubryca). Jej podstawowym składnikiem jest górski cząber, który występuje zazwyczaj w towarzystwie innych przypraw (na przykład kopru, lubczyku, zielonej pietruszki) i wtedy mamy do czynienia z tak zwaną czubricą zieloną, albo albo sprzedawany jest solo. Roślina wykazuje szereg leczniczych właściwości. Występuje także czubrica czerwona z dodatkiem chili, którą przyprawia się głównie ciężkie mięsne dania. Popularna czubrica ze sklepu może zawierać polepszacze smaku, często też zawiera sól. W sklepach bardziej branżowych i zielarskich (a nawet z bułgarskim Kauflandzie) da się kupić nieco lepsze jej mieszanki. Warto jak zawsze czytać etykiety. Najpopularniejsze czubrice sprzedawane często turystom zawierają polepszacze smaku. Czubrica dodawana jest do większości potraw to dzięki temu tak charakterystycznie smakują. Oprócz tego kupimy tutaj na przykład dobrej jakości estragon i oregano – przyprawy te są również bardzo powszechne. Bułgarska papryka chili w płatkach razem z pestkami jest bardzo podobna smakiem i wyglądem do papryki greckiej.
Wino
Z winem bywa bardzo, bardzo różnie. Jak na ironię Bułgaria to kraj o niezmiernie długich winiarskich tradycjach, być może to czasy komunizmu spowodowały obecną kondycję bułgarskiego winiarstwa. W żadnym innym ościennym kraju nie spotkałam chyba bardziej okropnych win niż właśnie tutaj. Czasem wino stołowe “domowe” w restauracjach sprzedawane na decylitry (i to wcale nie takie tanie, w porównaniu choćby z Węgrami) potrafi smakować prawdziwie upiornie. Mimo, że występują tu zupełnie inne szczepy wina niż na przykład na Węgrzech i fajnie byłoby spróbować czegoś ciekawego, kilka doświadczeń sprawiło, że jakoś niekoniecznie mam ochotę nadal spontanicznie badać winiarskie produkty Bułgarii. Nasza wizyta w Melniku w 2010 roku, była mocno nietrafionym pomysłem. Okazało się, że wino w regionie produkowane jest albo przez duże rozlewnie a właściwie to już fabryki (co raczej nie sprzyja jakości produktów, a już na pewno nie ich oryginalności i niepowtarzalności) albo zupełnie po amatorsku, przez co wino jest delikatnie mówiąc słabo pijalne. W Melniku była tylko jedna piwniczka sprzedająca wino nazwijmy to rzemieślnicze i mimo że jej właściciel był bardzo sympatycznym człowiekiem, to na prawdę dobre miał chyba tylko jedno wino. Pozostałe były średnie. Co z tego, skoro wszyscy przybyli do Melnika turyści spragnieni prawdziwego winiarskiego produktu kupowali od niego wszystko co popadnie. Trudno mi doradzić kupowanie w sklepie dużej ilości wina w ciemno, zazwyczaj najbardziej pijalne są w Bułgarii wina reserva czyli leżakujące kilka, lub nawet kilkanaście lat i dopiero potem przeznaczane do sprzedaży. Niestety nie są to wina dobre do picia w lecie. Większość z nich jest mocno ciężkimi winami. Jest też rodzina win marki Therga z charakterystyczną pasiastą etykietką (szeroko dostępne także w Polsce ponieważ produkuje je jeden z największych graczy na bułgarskim winnym rynku). To wina robione na modłę zagraniczną, przyzwoite, ale jak na mój gust odrobinę pozbawione charakteru i wyrazu. Na szczęście w 2016 roku widać już pierwsze światełka w tunelu. Widać że przybywa win bardziej niszowych z dobrze zaprojektowanymi estetycznymi etykietkami, od mniejszych producentów. Zakupiłam kilka butelek (ale jeszcze nie zdążyłam przetestować) i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Jak na kraj prawosławny przystało będziemy tutaj mieli szeroką dostępność słodkich win Kagor. Kagor to prawosławne wino liturgiczne. Oryginalnie pochodzi z Francji z miasteczka Cahors okrytego złą sławą francuskiej stolicy lichwy. Winny produkt z Cahors zawędrował we wschodnie rejony Europy i stał się winem wykorzystywanym w liturgii. W okresie dużych zmian podczas rewolucji we Francji, ten rodzaj wina zaczęto wytwarzać we wschodniej Europie. Obecnie ogromne ilości Kagora produkuje się w Bułgarii, Mołdawii, na Ukrainie i w Rosji, oraz we Francji i Hiszpanii. We Francji powstaje głównie ze szczepu winogron Malbec, a w Europie Wschodniej głównie z Merlota i Cabernet Sauvignon. Z bułgarskich Kagorów lubię tylko jeden w smukłej półlitrowej butelce ze świętym Jerzym na etykietce.
Super artkuł – dzięki wielkie przyda się 🙂
Taa… Opis jedzenia w Bułgarii bez ryb.
Ja jeżdżę tylko w góry a nie nad morze 🙂