Spędzenie wolnych dni w okolicach świąt i sylwestra w Rumunii to świetny pomysł. Odbywają się tam wtedy bardzo liczne festiwale i pochody na których można zobaczyć przebogate tradycje związane z przesileniem zimowym i Bożym Narodzeniem. Rumunia jest krajem prawosławnym, ale święta obchodzi według rzymskiego kalendarza liturgicznego. Aby dojechać na większość festiwali trzeba być tam najlepiej wieczorem 26 grudnia. Większość z nich odbywa się między świętami a 6. stycznia nowego roku. Podczas krótkiego zimowego wyjazdu udało nam się być na dwóch tradycyjnych imprezach: największym festiwalu Marmatia w Sighetu Marmației oraz na małym wiejskim festiwalu w naszej ulubionej wsi Budești. Folklor w Maramureszu to nie martwa już tradycja odtwarzana celem przypomnienia ludziom ich zapomnianych korzeni, tylko obrzędy, w których ludzie czynnie uczestniczą i nimi żyją. W Sighetu Marmatiei na największej tego typu imprezie w Rumunii (Festivalul de Datini și Obiceiuri de Iarnă „Marmația”) ludzi ubranych w ludowe stroje jest zdecydowanie więcej niż ubranych współcześnie i to nie za sprawą tego, że na festiwalu nie ma publiczności – wręcz przeciwnie – w lokalach gastronomicznych nie ma gdzie usiąść, a wszystkie noclegi w hotelach są zajęte, dlatego warto co najmniej parę dni wcześniej sobie coś zarezerwować albo zamieszkać w pobliżu miasta. Folklor jest żywy, ciągle praktykowany i aktualny, a mieszkańcy jakby jedną nogą stojący we współczesności a drugą kilkaset lat temu. W święta takie jak Boże Narodzenie na wsiach Maramureszu i Bukowiny niemal wszyscy zakładają stroje ludowe. Tak samo jest przy ślubach czy innych ważnych uroczystościach. Osoby ubrane w nowoczesne stroje w pochodzie ślubnym idą na końcu i są w zdecydowanej mniejszości.
Wracając jednak do festiwalu zimowego, to prezentują się na nim zespoły ludowe z małych i dużych miejscowości z całej Rumunii, a zwłaszcza Maramureszu i Bukowiny. Część z nich to kapele ludowe w najróżniejszym wieku. Inni oprócz grania muzyki przedstawiają różne tradycje związane ze świętami, śpiewają kolędy przebrani za kolędników, prezentują krótkie humorystyczne przedstawienia ale co najważniejsze pokazują mnóstwo obrzędów związanych z zimowym przesileniem, śmiercią i narodzinami słońca i nowego roku, bardzo mocno związane z przedchrześcijańskimi szamańskimi wierzeniami, które w naszym folklorze są szczątkowe i nie uświadamiamy sobie ich pochodzenia. Tutaj to wszystko widać bardzo wyraziście. Tradycje zostały jedynie doprawione szczyptą religii prawosławnej, jednak ich wymowa jest wyraźnie wcześniejsza. Wiele z nich pochodzi ze starożytnej Grecji i Rzymu i znalazły się na tych terenach za sprawą Daków. Człowiek w tym krytycznym momencie roku pomagał słońcu i przyrodzie poprzez wykonywanie określonych rytuałów, by ta mogła odrodzić się ponownie. Dzięki temu zapewniał sobie przychylność pozaziemskich sił w kolejnym roku. Zmieniające się słońce i czas przejścia jednego roku w drugi sprzyjały łączności pomiędzy światami, dlatego w tym okresie tak wiele zwyczajów i rytuałów oczyszczających świat ze złych mocy. Samo słowo “Crăciun” rumuńska nazwa Świąt Bożego Narodzenia, ma bardzo enigmatyczne pochodzenie. Moş Craciun to obecnie synonim Mikołaja albo Gwiazdora, ale w mitologii ludowej to postać powstała z przemieszania wielu elementów pochodzących z różnych tradycji i według niektórych badaczy można ją interpretować także jako najważniejszego boga pogańskiego, twórcę i kreatora świata.
Brondoși
To młodzi mężczyźni z kolorowymi maskami na twarzach, ubrani w baranie skóry do których przytroczone są różnego rozmiaru najczęściej krowie dzwony i dzwonki różnych rozmiarów. Niektórzy oprócz dzwonków posiadają także róg do trąbienia. Są oni symbolem szczęścia, sprytu i przebiegłości. Dzwonki mają przeganiać złe duchy i budzić wiosnę. Tradycja ich przemarszu zapoczątkowana została ponoć w marmaroskiej wsi Cavnic, która w 1717 roku obroniła się przed Tatarami. 32 albo 34 młodych mieszkańców wsi udało się pokonać znacznie liczniejszych Tatarów za sprawą fortelu. Założyli na twarz maski przykryli się zwierzęcymi skórami pod którymi przyczepili dzwony. Narobili tyle hałasu że Tatarzy uznali iż atakuje ich horda demonów i uciekli, krzycząc “Brondoși!” co miało oznaczać duchy których nie da się pokonać. Tradycja chodzenia po wsiach i miasteczkach młodych mężczyzn obwieszonych dzwonami celem przynoszenia szczęścia i pomyślności napotkanym osobom, budzenia wiosny oraz przeganiania złych duchów, w okresie świątecznym w Rumunii jest bardzo powszechna. Dlatego też na festiwalu w Sighetu można było zobaczyć mnóstwo wariantów tego przebrania. Największe wrażenie robili młodzi maksymalnie dwudziestoletni mężczyźni noszący dzwony ważące ponad 100 kilogramów.
Taniec kozła
Wykonywanie tego tańca datuje się na około 1600 rok p.n.e. Pochodzi z Grecji, jest opisany w mitologii. Na tereny Rumunii trafił razem z plemionami Daków. Ich tradycje przemieszały się z lokalnymi zwyczajami. Wykonywano go ku czci Dionizosa. Tancerze i tancerki (bachantki) zakładali na siebie skóry złożonych w ofierze kozłów, sprawiając że martwe zwierzęta ożywały na nowo. Taniec kozła symbolizuje śmierć i odradzanie się życia. Kozioł jest symbolem płodności i wegetacji. Podczas tańca wyśpiewywano pieśni odnoszące się do płodności i odrodzenia przyrody. Głowa rumuńskiego kozła wykonana jest z drewna, może być to także czaszka lub sama szczęka zwierzęcia pokryta skórą lub futrem. Jej dolna część podczas tańca cały czas się porusza i głośno klekocze. Czasem kozioł zastępowany jest także przez jelenia, albo barana. Reszta ciała zwierzęcia ma formę peleryny bogato i bardzo kolorowo zdobionej, pod którą ukrywa się tancerz. Może być na na przykład zrobiona z bajecznie kolorowej haftowanej kapy, dodatkowo przyozdobiona wstążkami, kolorową włóczką lub ścinkami materiału, które wirują podczas bardzo dynamicznego i witalnego tańca. Taniec kozła to obowiązkowy element występu kolędników.
Taniec niedźwiedzia
Czyli jocul ursului, co prawda najbardziej widowiskowe tańce niedźwiedzia można zobaczyć nieco bardziej na południu Rumunii na przykład w miejscowości Comanesti nieopodal Bacau, gdzie ludzie w pierwszy dzień nowego roku tańczą w niedźwiedzich skórach, ale tradycja tańca niedźwiedziego znana jest w całej Rumunii i nie wszędzie przebranie za niedźwiedzia oznaczać musi paradowanie w niedźwiedziej skórze. Niedźwiedź symbolizuje siłę i odwagę ale także śmierć i ponowne narodziny. Odradzanie się życia i jego kontinuum. Niedźwiedź każdego roku powraca do świata zewnętrznego na wiosnę. Jest zwierzęciem które do pewnego stopnia panuje nad śmiercią i ją zwycięża. Jego siła i odwaga dodatkowo wzmocniona dzięki noszeniu przez niego wielkich czerwonych pomponów, odgania złe moce. Jest jednym z najsilniejszych zwierząt i obdarzony jest bardzo silną mocą. Taniec niedźwiedzi wykonuje się w pierwszy dzień nowego roku.
Kolędnicy
W Rumunii bardzo mocno widać przeplecione ze sobą różnorakie tradycje a elementy chrześcijańskie to jedynie niewielki dodatek do symboliki ludowej i agrarnej. Tradycja pochodu grupy młodych osób i dzieci pierwszego dnia nowego cyklu solarnego niosących symbol słońca (gwiazdę) które zwyciężyło nad ciemnością w celu złożenia życzeń szczęścia i powodzenia wszystkim jej mieszkańcom również wywodzi się z wcześniejszych czasów. Każdy człowiek odwiedzony przez taką grupę miał szansę na bardziej sprzyjające okoliczności na przykład lepsze plony i pomyślne przetrwanie kolejnego roku. W grupie kolędników powinny być same młode osoby, dlatego młodzi przebierali się za starców. Niektórzy noszą także maski. Przebranie ma wyzwolić w człowieku dodatkowy potencjał i przeobrazić go. W okresie przesilenia ludzie chętnie przebierali się w postacie demoniczne żeby przestraszyć, przepędzić zimowe demony, które widząc że miejsce w którym chcą zamieszkać zostało już opanowane przez im podobne istoty nie miały już czego tam szukać. Dlatego w grupie kolędników występuje zarówno diabeł jak i śmierć, aby prawdziwe postaci nie przychodziły do odwiedzanych przez nie domostw. Siły zła musiały mieć swoją reprezentację także po to, by przedstawiać walkę między siłami która ma miejsce w momencie przesilenia. Grupy odgrywają krótkie humorystyczne przedstawienia, które od czasu do czasu udało mi się nawet zrozumieć dzięki umiarkowanej znajomości języka włoskiego. Część z nich zawiera elementy współczesne i aktualne. To oznacza że folklor jest wciąż żywy a nie tylko odtwarzany.
Warto pojechać do Rumunii na święta nie dlatego że prezentowany tu folklor zaraz zniknie, bo raczej nie jest to całkiem możliwe. Może tylko z powodu różnych unijnych ulepszeń i ograniczeń zrobi się tutaj mniej dziko i na przykład nikt już nie będzie urządzał tradycyjnego świniobicia w dzień św. Ignacego 20. grudnia (oczywiście byłoby szkoda). Patrząc jednak na imprezy rodzinne i święta religijne we wsiach w rodzaju mojego ulubionego Budești nie wydaje mi się żeby tradycja była jakoś szczególnie zagrożona. Warto tam pojechać by zdać sobie sprawę jak nasze polskie święta w mieście są okrojone z wydarzeń, które mogłyby wtedy mieć miejsce, bo tak po prostu powinno być w tej części świata. Jak bardzo jesteśmy oddaleni od natury i ważnych przemian które się w niej wtedy dokonują. U nas ważniejsza jest wtedy szalona przedświąteczna konsumpcja, a kasy fiskalne niemal palą się z przegrzania. Tymczasem przyroda wtedy potrzebuje nas a my potrzebujemy jej by zapewnić sobie szczęście w kolejnym roku.