Park Narodowy Fruška Gora

Fruška Gora to pasmo niskich zalesionych gór ze wszystkich stron otoczonych równinami Panonii. Znajdziemy tu sporo pieszych szlaków i miejsc przeznaczonych do rekreacji i wypoczynku. Od 1960 roku istnieje tutaj park narodowy. Największą atrakcją są prawosławne klasztory skoncentrowane na terenie około 50 kilometrów.  Powstało tam w sumie 35 monastyrów, większość z nich w późnym średniowieczu, kiedy tereny Serbii zostały podbite przez Turków (po klęsce na Kosowym Polu).  W lasach Fruškiej Gory chronili się uciekinierzy z podbitych przez Imperium Osmańskie terenów. Stopniowo klasztory stały się ostoją życia kulturalnego i religijnego Serbii. Na przestrzeni lat były one wielokrotnie rabowane, niszczone, odbudowywane – największe zniszczenia miały miejsce w czasach II wojny światowej. Do dzisiaj przetrwało 17 z nich: Privina Glava, Divša, Kuveždin, Petkovica, Šišatovac, Bešenovo, Mala Remeta, Beočin, Rakovac, Jazak, Vrdnik, Staro Hopovo, Novo Hopovo, Grgeteg, Velika Remeta i Krušedol. Niepotwierdzone w źródłach historycznych legendy twierdzą, że już od XII wieku istniały tutaj ośrodki życia monastycznego, jednak po raz pierwszy źródła historyczne wymieniają istnienie niektórych klasztorów w XVI wieku.

W jeden dzień udało nam się odwiedzić jedynie pięć z nich, oczywiście mogliśmy zobaczyć więcej, ale i tak tempo było dość szaleńcze, a kolejnego dnia nie mogliśmy już w Serbii zostać, ponieważ musieliśmy zacząć wracać. Dobrze, że przynajmniej odległości były na tyle małe, że nie traciliśmy dużo czasu na jeżdżenie pomiędzy nimi, bo zazwyczaj dystans był zbyt daleki na dojście piechotą. Pieszo udało nam się jedynie przejść z Velikiej Remety do Monastyru Grgeteg. Pogoda tego dnia była taka sobie, więc nie byłam szczególnie zadowolona ze zdjęć. Za to byłam zadowolona z zakupów. W monastyrach można kupić sporo ciekawych produktów po przystępnych cenach – miody, rakije, przetwory, przeróżne ziołowe produkty zdrowotne. Przywiozłam też sporo płyt z prawosławną muzyką sakralną, część z nich mocno niewiadomej oryginalności. W jednym z odwiedzonych przez nas klasztorów, wiekowy zakonnik siedzący w punkcie sprzedaży dewocjonaliów na widok zakupionych przez nas płyt, dodatkowo wręczył nam gratis kilka dvd z niewiarygodną ilością plików mp3 z muzyką (większość niestety dość marnej jakości). Każdej z nich miał po kilkaset egzemplarzy. Ogólnie klasztory zrobiły na mnie dość pozytywne wrażenie, ich mieszkańcy żyli na obrzeżach cywilizacji, zajmowali się uprawą roli, hodowlą zwierząt (w tym także pszczół) i co ważne nie zadzierali nosa oraz nie opływali w szczególnie demoralizujące bogactwa. Wyglądało to dość przyjemnie i prawdziwie. Fajnie byłoby pomieszkać sobie z tydzień w takim serbskim klasztorze i na przyszłość z pewnością sprawdzę czy w którymś z nich nie można przypadkiem przenocować. Ostatnio w podobnym miejscu – licznych klasztorach skumulowanych na niewielkim obszarze, odwiedzanych przez tłumy pielgrzymów byłam chyba w Chinach, przy okazji pieszej wycieczki na Emei Shan i moje wrażenia przynajmniej jeśli chodzi o te najpopularniejsze były mocno odmienne, gdyż zamieszkujący je mnisi byli ogromnie uzależnieni od dóbr doczesnych w postaci szeleszczących papierków z Mao, które dostawali od wiernych w zamian za talizmany. Obracali sumami pieniędzy nawet jak dla Europejczyków całkiem niemałymi. W międzyczasie byłam także w tureckich miejscach kultu, takich jak Konya czy Şanlıurfa, ale tam z racji tego że duchowieństwa jako takiego w tureckim islamie za wiele nie ma, wyglądało to całkowicie odmiennie.

srb_fruska-gora_monastyr-krusedol_001
Brama Monastyru Krušedol, który został wybudowany w latach 1509-14.
srb_fruska-gora_monastyr-krusedol_002.jpg
Monastyr Krušedol.
srb_fruska-gora_monastyr-velika-remeta_001.jpg
Monastyr Velika Remeta.
srb_fruska-gora_monastyr-grgeteg_001.jpg
W Monastyrze Grgeteg właśnie suszył się czosnek. Bardzo dużo czosnku.
srb_fruska-gora_monastyr-velika-remeta_003.jpg
Wieża Monastyru Velika Remeta jest bardzo wysoka i widać ją z oddali.
srb_fruska-gora_monastyr-grgeteg_003.jpg
Monastyr Grgeteg.
srb_fruska-gora_monastyr-grgeteg_002.jpg
Monastyr Grgeteg.
srb_fruska-gora_monastyr-krusedol_003.jpg
Monastyr Krusedol. Malowidła na zewnątrz kościoła. Wewnątrz nie można robić zdjęć.
srb_fruska-gora_monastyr-novo-hopovo_002.jpg
Przepiękne wnętrze Monastyru Novo Hopovo. Freski z początku XVII wieku anonimowych autorów.

W klasztorach Fruškiej Gory nie było tłumów wiernych. Można było w spokoju gdzieś przysiąść i porozmawiać z ludźmi, dostać od nich plastikowe obrazki ze świętymi na szczęście i powodzenie, albo wspomniane wcześniej nagrania prawosławnych śpiewów. Zarówno duchowni jak i osoby świeckie byli sympatyczni, kontaktowi, przystępni. Szkoda że się śpieszyliśmy i nie mieliśmy czasu spokojnie spędzić w jednym z nich połowy dnia, dlatego trzeba w przyszłości to nadrobić. Zupełnie inaczej jest w Rumunii, na przykład w Maramureszu – atmosfera, jaka panuje w tamtejszych klasztorach jest zupełnie inna. Wszystkie osoby duchowne sprawiają wrażenie jakby były ulepione z lepszej gliny, a wierni są przejęci i poważni. Może jest tak dlatego, że w okresie Ceaușescu  większość klasztorów była niezamieszkała i dopiero od stosunkowo niedawna monastyry z powrotem pełnią swoją funkcję. Zarówno duchowni jak i wierni – obie strony w swoich nowych rolach czują się mocno niepewnie i muszą nadrabiać to jakoś inaczej? W sumie to w Rumunii wszędzie indziej poza klasztorami (zwłaszcza żeńskimi), ludzie są dosłownie “jak do rany przyłóż” a w klasztorach prawosławne zakonnice patrzą krzywo na odwiedzających ludzi z byle powodu.

Które spośród odwiedzonych przez mnie klasztorów Fruškiej Gory najbardziej mi się podobały? Na pewno największe wrażenie robi Novo Hopovo, z niewielką i z zewnątrz dość niepozornie wyglądającą cerkwią, która w środku dzięki zastosowanym zabiegom konstrukcyjnym wydaje się być bardzo duża, smukła i strzelista. Cała pokryta jest niesamowitymi freskami z XVII wieku w pięknych ciepłych kolorach. Identyczne znajdują się w Czarnogórze, prawdopodobnie stworzone przez tego samego autora. Sympatycznie było też w monastyrze Velika Remeta, gdzie spędziliśmy najwięcej czasu. Nie wiem czy warto było jechać specjalnie do monastyru Vrdnik, ale w miejscowości znajdują się ciepłe źródła i chcieliśmy zbadać to zagadnienie na przyszłość. Pozostałe dwa klasztory – Krušedol oraz Grgeteg, też były dosyć przyjemne i na mojej krótkiej liście rankingowej znajdują się pośrodku. Warto przejść się pieszo z Velikiej Remety do Grgeteg. Zajmie nam to około 45 minut, a widoki po drodze są bardzo ładne. Z chęcią przenocowałabym w którymś z monastyrów bo zazwyczaj są one położone nieco dalej od cywilizacji ładnie otoczone pagórkami i lasem, ale na razie niewiele na ten temat można dowiedzieć się z internetu. Nikomu z ich mieszkańców nie przychodzi do głowy, że klasztory mogą zostać turystycznym hitem i przysłużyć się do przymnażania bogactw ziemskich. Z jednej strony to oczywiście dobrze bo do następnej wizyty pewnie wiele się tu nie zmieni. Z drugiej strony jechanie tam bezpośrednio z Polski w nadziei na znalezienie noclegu wieczorową porą może być dość ryzykownym przedsięwzięciem. Warto tam pojechać ze względu na ładne wiejskie krajobrazy, spokój, brak religijnej komercji oraz sztywności, zwłaszcza że z Polski jesteśmy w stanie dotrzeć tam w jeden dzień.

srb_fruska-gora_monastyr-novo-hopovo_001.jpg
Monastyr Novo Hopovo, zrobił na mnie największe wrażenie.
srb_fruska-gora_monastyr-velika-remeta_002.jpg
Velika Remeta.
srb_fruska-gora_monastyr-vrdnik_001.jpg
Żeński monastyr Vrdnik. We wnętrzu cerkwi nie można robić zdjęć.

Podziel się z innymi: