Lwów jest miastem świątyń. Na starym mieście jest ich niezliczona ilość, niemożliwością jest obejść je wszystkie podczas jednego krótkiego wyjazdu. Przez ponad 200 lat miasto było stolicą arcybiskupią trzech różnych odłamów chrześcijaństwa: rzymskokatolickiego, ormiańskiego i greckiego. Funkcję katedralnych świątyń pełniły: Katedra Łacińska, Katedra Ormiańska oraz Sobór św. Jura. Niektóre obiekty sakralne to prawdziwe perełki i odwiedzenie ich pozwala się przekonać jak niezmiernie ważnym ośrodkiem kultury i nauki, musiał kiedyś byś Lwów. Wygląd miejsc kultu zawsze odzwierciedla poziom i rangę miasta w danej epoce. Co wybrać na początek, które z nich są najważniejszymi zabytkami a które mają niepowtarzalny klimat?
Katedra Ormiańska
To bez wątpienia moja absolutnie ulubiona świątynia we Lwowie. Gdybym spośród wszystkich świątyń w tym mieście miała wybrać tylko jedną, bez namysłu wybrałabym ją. W moim osobistym rankingu na pierwszym miejscu jest Katedra Ormiańska i długo, długo nic. Gdyby jeszcze przez cały dzień nie przewalały się przez nią dzikie tłumy ludzi hałasujących i robiących zdjęcia z fleszem (mimo zakazów i próśb), byłoby to miejsce idealne. Świątynia atakuje wszystkie zmysły na raz: wzroku – poprzez ciekawą formę i mnóstwo kolorów, zapachu – dymu i świec z pszczelego wosku, oraz słuchu – w kółko puszczają tam Lusine Zakarian. Jako że chodzimy tam ponapawać się atmosferą, za każdym razem kiedy jesteśmy we Lwowie zdarzyło się już kilka razy, że rozmawialiśmy z lokalnym proboszczem Tadeosem Geworgijanem (тадеос геворгян) który prawie zawsze jest tam obecny, sprzedaje różne broszury i opowiada historię katedry. Robi to bardzo dyplomatycznie, zręcznie unikając kontrowersyjnych aspektów. Zawsze zaprasza na liturgię która odbywa się codziennie o 16 albo 17 i nawet raz skorzystaliśmy z zaproszenia. Nabożeństwo niemal w całości jest śpiewane. Prowadzący obłędnie śpiewają po ormiańsku. Nie trzeba nawet się martwić o to jak należy się podczas niego zachowywać, ponieważ któryś z księży dyskretnie pokazuje kiedy należy wstawać a kiedy siadać. Słowo katedra w wypadku tego miejsca może okazać się mocno mylne. Mnie osobiście słowo to kojarzy się z gigantycznymi budowlami, które wznoszono zazwyczaj by dać upust pewnej megalomanii, czy też pokazać swoją siłę i dominację. Ormiańska katedra jest bardzo ludzkich rozmiarów i nie mamy szans poczuć się nią przytłoczeni. Jej unikatowość bierze się z zupełnie niesamowitych połączeń: wschodu z zachodem i przeszłości z współczesnością. Na wygląd tego miejsca nałożyło się kilka różnych epok – co kilkaset lat dobudowywano jej kolejną część w kolejnym obowiązującym stylu, ale każda kolejna przebudowa odbyła się z maksymalnym poszanowaniem tego co było wcześniej. Udało się stworzyć coś absolutnie wspaniałego i oryginalnego. Kolejne modernizacje zamiast niszczyć przeszłość, tylko ją dopełniały. Czy to dlatego że kultura Ormian jest specyficzna i potrafi tak inteligentnie bazować na przeszłości? Ciekawe jakim cudem udało się osiągnąć to, że kontynuatorzy pierwotnego dzieła zamiast chcieć przyćmić swoich poprzedników, tak dobrze wpasowywali się w konwencję i stworzyli dzieło spójne mimo tego, że powstawało na przestrzeni tylu epok. Katedra Ormiańska jako dzieło kompletne i skończone funkcjonowało bardzo niedługo. Ostatnie przebudowy skończyły się w latach 30. XX wieku, o czym można poczytać tutaj, a zaraz po II wojnie światowej katedrę zamieniono na magazyn. Dopiero w 2001 roku zaczęła być ponownie używana. W latach 2006-2012 polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeprowadziło prace konserwatorskie za 1,5 mln. zł.
Cerkiew Wołoska
Kolejna w rankingu moich ulubionych świątyń Lwowa jest Cerkiew Uśpienska. Potocznie zwana cerkwią Wołoską, ze względu na hospodarów mołdawskich, którzy nie szczędzili pieniędzy na jej budowę. Wzniesiono ją w latach 1591–1629 w stylu renesansowym, do którego mam słabość. Budowle w tym stylu są dużo pozytywniejsze w porównaniu z ponurym gotykiem i przytłaczającym barokiem. Jest to moim zdaniem najpiękniejsza cerkiew we Lwowie. Dzwonnica powstała później i została ufundowana przez Konstantego Korniakta, najbogatszego lwowskiego kupca, handlującego między innymi małmazją. Jeszcze nie udało mi się zrobić dobrych zdjęć w jej wnętrzu, bo jest tam tragicznie ciemno, za to bardzo klimatycznie. Cały kompleks wygląda przepięknie zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Oryginalny pierwotnie znajdujący się w cerkwi ikonostas został wywieziony z miasta, kolejny – rokokowy także prezentuje się bardzo ciekawie. Obrazy przyozdobione są misternie haftowanymi rusznikami. Koniecznie trzeba też zajrzeć do wnętrza kopuły, bo jest zrobione z bogato zdobionych drewnianych kasetonów. Widać że nie szczędzono środków, żeby świątynia prezentowała się z należytym przepychem, którego rodzaj bardzo mi odpowiada. Wystrój opływa w bogactwo ale nie jest pstrokaty i tandetny, czasem ocierający się o kicz, jak w typowych prawosławnych świątyniach zwłaszcza obrządku moskiewskiego. Jest to jedyna cerkiew prawosławna jaka znajdowała się w obrębie dawnych murów miejskich.
Kościół św. Piotra i Pawła
Pierwotnie należał do Jezuitów. Obecnie kościół katolicki obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, to przykład architektury wczesnego baroku z elementami manierystycznymi. Wyraźną inspiracją w jego powstaniu był rzymski kościół Il Gesù. Podoba mi się ze względu na to, że nie jest obecnie w najlepszym stanie. Dopiero niedawno, bo w 2011, został udostępniony zwiedzającym, wcześniej składowane w nim były zbiory biblioteczne między innymi Ossolineum. Wystrój kościoła utrzymany jest w ciemnej kolorystyce, malowidła są miejscami dość mocno uszkodzone, jednak dzięki temu świątynia ma ciekawy, nieco mroczny klimat co potęgują jej rozmiary. Jest drugą co do wielkości świątynią po katedrze łacińskiej. Znakomicie nadaje się na scenerię zdjęć albo filmu, kojarzy się nieco z mrocznymi czasami inkwizycji.
Kościół Matki Bożej Gromnicznej
Nigdy nie byłam wewnątrz, bo zawsze był zamknięty. Bardzo podoba mi się natomiast jego nieco przyniszczona fasada, bo posiada przepiękne wyważone proporcje. Bardzo ładnie prezentuje się późnym popołudniem, kiedy oświetla ją słońce. Kościół pochodzi z 1642 roku i jest autorstwa włoskiego architekta Giovanni Battista Gisleni który był nadwornym architektem królów Zygmunta III Wazy, Władysława IV, Jana Kazimierza. Wybudowano go dla zakonu karmelitanek. Wzorem był rzymski kościół św. Zuzanny. Nowa budowla była jedną z najokazalszych świątyń Lwowa. W wyniku reform przeprowadzonych przez austriackiego cesarza, kościół zmienił właściciela na rzecz zakonu szarytek. Po II wojnie światowej spotkały go takie same losy jak większości obiektów sakralnych we Lwowie – był magazynem wojskowym. Jego funkcję przywrócono dopiero w 2009 roku i przekazano ukraińskiemu kościołowi grekokatolickiemu.
Katedra Łacińska
Znajduje się na liście świątyń koniecznych do odwiedzenia tylko dlatego, iż nie wypada żeby jej nie było. Jest ważnym zabytkiem Lwowa, działo się w niej kilka wydarzeń kluczowych dla polskiej historii. Była swoistym poświadczeniem przynależności Lwowa do łacińskiego Zachodu, w odróżnieniu do dwóch pozostałych lwowskich katedr ormiańskiej i unickiej – ukraińsko-bizantyjskiej. Świątynię ufundował w 1360 r. Kazimierz Wielki a budowa ciągnęła się przez 133 lata. Katedra jest pomieszaniem wielu stylów od gotyku do secesji. Byłam tam dwa razy za każdym razem zdegustował mnie przytłaczający wygląd, ponury nastrój wnętrza i tłum polskich wycieczek robiących zdjęcia z lampą błyskową. To nie znaczy że nie należy w ogóle tam iść, bo to ważne miejsce, ale inne świątynie Lwowa zdecydowanie bardziej mi się podobają. Jeśli już tam jesteśmy warto też obejrzeć renesansowe kaplice Kampianów i Boimów.
Komentarze są bardzo tendencyjne i nieprawdziwe. Np. o katedrze łacińskiej. Fotografie piekne.
Cóż poradzić, świat nie jest idealny 😉