Ovcar Banja i wąwóz Ovcar-Kablar

Wrzuciłam tutaj już wcześniej posta o Gucy. Nie napisałam w nim jednak, gdzie podczas festiwalu nocowaliśmy – no właśnie tutaj – w Ovcar Banji. Miejscowość jest całkiem sensownie położona i da się znaleźć w niej niedrogi nocleg w pensjonacie, którego jedyną wadą jest nieusuwalny zapach wieloletniego palenia papierosów w pokoju. Po drugiej stronie rzeki działa także kemping, ale jest bardzo smutny i zrujnowany, infrastruktura z pewnością nie została tknięta remontem od czasów Jugosławii, więc raczej nie warto brać go pod uwagę jako opcji noclegowej. Jest tutaj także kąpielisko termalne znajdujące się w Wellness Centar Kablar, ale bardzo, bardzo kiepskie i chociaż liczyliśmy na to, że codziennie będziemy się w nim kąpać, to jeden raz zupełnie nam wystarczył. W SPA Centar Kablar także są noclegi, ale dosyć drogie i użytkowane głównie przez zachodnioeuropejskich emerytów z zasobnym portfelem. Jak na miejscowość w której mieszka 120 osób znajduje się tu w miarę dobrze zaopatrzony sklep spożywczy, w którym miejscowi piją piwo, oraz restauracja w której chyba nie ma żadnej opcji zjedzenia czegoś wegetariańskiego, a tym bardziej wegańskiego gdyż serwuje ona maksymalnie kilka potraw i wszystkie są z mięsem. Nieco dalej nad rzeką jest też druga restauracja w której wybór jest nieco większy. Ovcar Banja jest położona dokładnie w samym środku wszystkich okolicznych atrakcji a są nimi: liczne prawosławne monastyry, trasy piesze i wspinaczkowe po niewysokich acz skalistych górach, oraz meandrująca i tworząca martwe odnogi rzeka Morava, w której mnóstwo ludzi łowi ryby. Wszystkie atrakcje są położone w bardzo niewielkiej odległości od siebie. Okolica miała niegdyś ogromne znaczenie. Niedostępność tego terenu sprawiła, że stawiano tutaj liczne monastyry, których do naszych czasów w wyniku tureckiej okupacji i innych historycznych wydarzeń z kilkuset przetrwało jedynie dziesięć:  Blagoveštenje, Ilinje, Nikolje, Uspenje, Jovanje, Sretenje, Sveta Trojica, Preobraženje, Vaznesenje i Vavedenje. Różnią się one zdecydowanie od tych z Fruskiej Gory, zarówno architekturą jak i lokalnymi uwarunkowaniami. Powstały znacznie wcześniej, początki powstawania  niektórych zbiegły się w czasie z początkami istnienia serbskiej państwowości, w źródłach historycznych monastyry po raz pierwszy wymienione zostały w wieku XV i XVI. Miejsce to jest nazywane serbską Górą Athos. Okolica stała się dostępna dopiero w XX wieku za sprawą dróg i kolei.

Rzeka Morawa tworzy w tutaj miejscami skalisty wąwóz i wcina się pomiędzy dwie najwyższe góry Ovcar i Kablar. Wiodą na nie dość popularne piesze trasy wycieczkowe. Zważywszy na to że Serbowie odczuwają ogromną niechęć do chodzenia na piechotę, o ich popularności świadczy to, że na obu z nich maksymalnie kilka razy spotkamy jakąś pojedynczą osobę. Z Ovcar Banji pieszo dojdziemy do większości z dziesięciu monastyrów i na zobaczenie wszystkiego spokojnie wystarczą dwa pełne dni. Byliśmy tu dwa przedpołudnia, bo wieczory i noce spędzaliśmy w Gucy. W niektórych monastyrach odbywały się rodzinne uroczystości religijne, na których oprawę muzyczną zapewniali trębacze, dorabiający sobie poza festiwalem, więc w Gucy byliśmy chcąc nie chcąc nawet tutaj.

Góra Ovcar

Z Ovcar Banji możemy zrobić sobie krótką wycieczkę na górę Ovcar, po drodze zachodząc do kilku monastyrów. Na samym szczycie znajduje się wieża telewizyjna i nadajniki sieci komórkowej, a spod niego rozpościera się widok na całą okolicę, meandrującą rzekę i monastyry, w pobliżu nie ma bowiem żadnych większych wzniesień.

Przez niemal całą drogę na szczyt idzie się przyjemnie zacienioną leśną ścieżką.
Po drodze mijamy szczęśliwe wałęsające się samopas barany mieszkające w monastyrze Sretenje.
A to sam monastyr Sretenje. Spędziliśmy w nim sporo czasu gdyż poczęstowano nas śliwkami i kawą oraz wypytano o wszystko. Pierwsza wzmianka o tym monastyrze pochodzi z 1623 roku i dotyczy jego wyburzenia.
A taki widok rozpościera się spod szczytu góry Ovcar. Widać z niego na przykład bardziej skalistą górę Kablar.
I meandrującą rzekę Morawę.
Na szczycie góry rośnie ogromna ilość naparstnic.

Góra Kablar

Na górę Kablar także warto się wybrać ponieważ znajduje się tutaj kolejna pustelnia św. Sawy, a w zasadzie cerkiew mu poświęcona, wybudowana w miejscu nieopodal którego wybija poświęcone Sawie święte źródło. Góra Kablar jest znacznie bardziej skalista i jest tam kilka tras o różnym stopniu trudności. Ponoć warto wierzyć na słowo twórcom tras, którzy twierdzą że niektóre z nich są trudne (ale nie sprawdzałam tego osobiście, co jednak zrobiła druga część naszego dwuosobowego teamu).

Monastyry

Tutejsze monastyry można podzielić na dwie grupy. Pierwsze z nich są zachowane w bardzo dobrym stanie od kilkuset lat, a inne odrestaurowane we współczesny sposób stosunkowo niedawno. W tych pierwszych z nielicznymi wyjątkami nie da się robić zdjęć i jest to bardzo mocno pilnowane, zaś w tych drugich zdjęcia robić można, lecz nie ma w nich niczego specjalnego co warto byłoby sfotografować. Większość z nich to monastyry żeńskie. W każdym z nich, może oprócz tych położonych w Ovcar Banji, jeśli akurat nie odbywa się żadna ceremonia, zostaniemy podjęci kawą, albo czymś do zjedzenia na przykład ciastem i owocami. Oraz wypytani o różne rzeczy. Najczęściej rozmowa toczy się po serbsku, ale jesteśmy przyzwyczajeni i jakoś dajemy radę się dogadać. Zazwyczaj zostawiamy potem jakiś datek “na świątynię” żeby mieszkańcy monastyru nie robili sobie przez nas kosztów. Czasem więc się zdarza że serbska “turystyka monastyczna” kończy się wypiciem pięciu kaw dziennie, więc nie warto pić rano swojej w domu.

Całkowicie nowo wyglądający monastyr Uspenje (cerkiew z 2003 roku), na robieniu lub nie robieniu zdjęć wewnątrz nikomu nie zależy.
A z poprzedniego monastyru zostało tyle.

Jeden monastyr (Blagovestenje) znajduje się w samej miejscowości Ovcar Banja i najdziwniejsze w nim jest to, że przechodząc te kikaset metrów z centrum Ovcar Banji przenosimy się w czasie o kilkaset lat. Cerkiew wewnątrz wygląda rewelacyjnie, ale zdjęć wewnątrz robić się nie da. Na zewnątrz słońce świeciło akurat pionowo z góry więc zdjęcia mam delikatnie mówiąc średnie, niemniej jednak zdecydowanie warto tam pójść. Kawałek dalej nad miejscowością znajduje się monastyr Ilinje.

Warto udać się starą wąską drogą “Stari put za Ovcar Banju” wiodącą przez tunele, żeby odwiedzić kilka innych monastyrów. Lepiej jednak posiadać jakąś latarkę, bo mimo tego, że na drodze raczej nie ma dużego natężenia ruchu, to jednak jeśli akurat w jakimś monastyrze odbywają się uroczystości, nagle na wąskiej drodze pojawia się bardzo dużo samochodów, a tunele są dość długie, wąskie i z zakrętami.

Jeden z tuneli. Pozostałe są znacznie dłuższe.
A takie widoki oferuje Stari put za Ovcar Banju.

Rewelacyjnie wyglądającym monastyrem zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz jest monastyr Nikolje. Posiada on również bardzo dobrze zaopatrzony sklep z przeróżnymi spożywczymi produktami – na przykład zakupiliśmy tam świetną travaricę, których do wyboru były aż trzy rodzaje. Monastyr Nikolje jest najstarszym i najlepiej zachowanym tutejszym monastyrem pochodzi z przełomu XV i XVI wieku.

Monastyr Nikolje we wnętrzu można chyba robić zdjęcia, bo nie było żadnych tabliczek ani nikogo w środku.
Monastyr Nikolje.
A to monastyr Jovanje.
Stara droga wiedzie wśród takich ładnych chaszczy.
Które wyglądają trochę jak dżungla.
Rzeka Morawa – łodzie przewożące wędkarzy w różne strategiczne miejsca.

Zdecydowanie warto się tutaj zatrzymać nie tylko podczas festiwalu w Gucy. To świetne odcięcie i odpoczynek od cywilizacji na kilka dni. W Ovcar Banji w nocy jest niesamowicie cicho (nie licząc ciężarówek przejeżdżających po położonej kilkaset metrów od miejscowości nowej drodze) i zupełnie nic się nie dzieje. Być może monastyry w porównaniu do innych w Serbii nie są jakieś szczególnie oszałamiające, ale są fajnym dodatkiem do całej interesującej i spokojnej okolicy. Określanie ich mianem serbskiej Góry Athos, jest może w chwili obecnej odrobinę na wyrost, bowiem bardzo niewiele z nich przetrwało w stanie niezmienionym do naszych czasów, ale widocznie takie było ich znaczenie w przeszłości, za to przynajmniej jednego można być pewnym że są one miejscami zupełnie nieskomercjalizowanymi i służącymi głównie lokalnym mieszkańcom, a każdy przychodzący do nich człowiek jest traktowany jak gość, a nie jak turysta.

Podziel się z innymi: