Trsteno, miejscowość licząca niespełna 300 mieszkańców, jest słynna z powodu jedynego w Chorwacji arboretum. Znajduje się niespełna kilkanaście kilometrów od Dubrownika. Początkowo był to ogród letniej rezydencji należącej do arystokratycznej rodziny Gučetić – Gozze z Dubrownika. Założono go pod koniec XV wieku. Zachowana jest wzmianka z 1492 roku o budowie akweduktu zasilającego ogród, który zresztą stoi do dziś. W 1948 roku ogród przekazano Jugosłowiańskiej Akademii Nauk i powstało tutaj arboretum, które do 1991 roku uważane było za najpiękniejsze w Europie. Mocno ucierpiało podczas wojny w latach 90., reszty zniszczenia dopełnił pożar w wyniku suszy w roku 2000. Do dzisiaj jednak możemy pooglądać tu gatunki roślin przywiezione dawno temu przez dubrownickie statki handlowe z całego świata. Największą lokalną dumą są dwa orientalne platany w znajdujące się w centrum miejscowości poza terenem arboretum, liczące sobie 500 lat. Oprócz tego możemy zobaczyć tu gaj oliwny ze starymi drzewami oliwnymi, roślinność makii, las bambusowy, liczne cyprysy oraz palmy a także klasycystyczną fontannę Neptuna, letni pałac odbudowany po trzęsieniu ziemi, oraz olejarnię z zabytkowymi tłoczniami do oliwek. Gdy tam byliśmy, w arboretum stały rozłożone dekoracje z planu serialu “Gra o tron”, więc do części parku nie można było wejść. Zresztą kilka plenerów jest eksploatowanych w tym filmie na okrągło, bo całkiem dobrze je pamiętam, chociaż serial oglądam jednym okiem, bo szkoda mi na niego czasu. Mimo tego, że dzisiaj mamy możliwość obejrzeć tylko pozostałości po dawnej świetności tego ogrodu i tak warto było zapłacić te 40 kun od osoby i się po nim poszwendać. Razem z biletem dostajemy folder o arboretum w języku polskim, więc trzeba przyznać, że są dobrze przygotowani.
Było tam bardzo spokojnie i miejsce to jest dobrą odtrutką po okrutnie skomercjalizowanym Dubrowniku, który zatracił już swój klimat i patrząc na wszystkie atrakcje wyjazdu na Bałkany był miejscem chyba najmniej wartym odwiedzenia. Stari Grad to ogromne muzeum pełne turystów, w którym prawdziwe życie już się nie toczy. Nasz czterodniowy pobyt w Chorwacji przed całkowitą klapą uratowały jedynie mniejsze ościenne miejscowości, gdzie życie płynęło spokojnie i mogliśmy w spokoju zakupić i posmakować różnych lokalnych produków. Niemniej jednak szybko wróciliśmy z powrotem do Bośni. Jeśli to właśnie Dubrownik i okoliczne plaże mają być tym upragnionym celem Polaków na urlopie, do którego jedzie się nieprzerwanie z Polski nie zatrzymując się nigdzie po drodze (bo nie warto) i łamiąc wszelkie możliwe przepisy ruchu drogowego, to chyba bardzo dużo w Dubrowniku i okolicach mnie ominęło.