Jeśli myślimy o Kapadocji pierwsze miejsce jakie przychodzi na myśl dzięki google i przewodnikom to Goreme. Z Goreme należy uważać bo jest tu tak:

A nawet gorzej, bo jest to miejsce, które po prostu trzeba “zaliczyć”, prawdziwy turystyczny hicior no i mekka “backpackersów”. Zgroza. Czy warto? Jak zwykle jeśli mamy do czynienia z miejscem, w którym jest coś ciekawego do zobaczenia ale podobnie myśli dużo lub zdecydowanie zbyt dużo osób, lepiej spędzić w nim jak najmniej czasu (albo w ogóle skreślić je z listy, no ale czasem po prostu nie można lub nie wypada). Przyjechać, obejrzeć i jak najszybciej uciekać tam, gdzie jest normalnie. Same kościoły wykute w skałach są bardzo ciekawe, zazwyczaj bardzo małe w całości pokryte malowidłami wizerunkami świętych starsze zaś tylko figuratywnymi ornamentami, ale jak w spokoju je pooglądać gdy każdy z nich szczelnie wypełniony jest grupą niziutkich japończyków, za nimi przychodzą na przykład ogromni wytatuowani skandynawowie którzy ledwie się w nim mieszczą, do tej mieszanki dodać można jeszcze kilku okrutnie skacowanych “backpackersów” z mętnym wzrokiem i czasem jakąś znudzoną i poirytowaną brakiem klimatyzacji polską wycieczkę obutą w sandały i skarpetki. Trzeba poruszać się razem z tłumem nie można przystanąć nawet na chwilę bo jest ciasno i tworzy się korek. Jak w każdym mocno turystycznym miejscu od razu pojawiają się rozmaici naciągacze oraz nagabywacze, a nagranie płyty w kawiarence internetowej kosztuje kilkanaście razy drożej niż na tureckiej prowincji.
We wszystkich innych miejscach oprócz Goreme było bardzo spokojnie, czasem przez pół dnia można było chodzić i nie spotkać nikogo, a w zabitej dechami wiosce w spokoju odpocząć i kupić lokalne wyroby po normalnych cenach. Jeśli miałabym przyjechać na jeden dzień zobaczyć Goreme i pojechać dalej, z pewnością Kapadocja wydała by mi się fatalnym i okrutnie skomercjalizowanym miejscem. Po prawie tygodniu spędzonym w różnych miejscach tej przepięknej i na prawdę fascynującej krainy na pewno nie żałuję że tam pojechałam, gdyż poza Goreme bardzo mi się tam podobało.
Poruszanie się po Kapadocji jest dość łatwe ze względu na fantastycznych ludzi, zresztą jak wszędzie w Turcji, którzy koniecznie muszą zaopiekować się każdym przyjezdnym i w tej materii nie odpuszczą nikomu. Wystarczy tylko wyjść na przystanek lub stanąć w miejscu gdzie zwykle zatrzymują się przewoźnicy i zaraz ktoś zapyta się gdzie jedziemy i złapie nam odpowiedniego dolmusza lub inny wynalazek transportowy i powie kierowcy a na wszelki wypadek też całemu autobusowi gdzie ma nas wysadzić, po czym w autobusie będziemy wymieniać uśmiechy i uprzejmości zostaniemy oczywiście zapytani przynajmniej o to skąd, dokąd, i ile mamy dzieci, no i który raz jesteśmy w Turcji po czym z honorami wysadzeni i jeszcze poinformowani na migi jak mamy wrócić tam skąd przyjechaliśmy.









