Kiedy po trzech latach ponownie przyjeżdżamy do Stambułu spotyka nas niemiła niespodzianka. Wszystkie hotele z których korzystaliśmy w obrębie Sirkeci przestały istnieć. Został już tylko jeden w którym miejsca są zabukowane przez internet na kilka miesięcy do przodu. Na ich miejscu pootwierały się hostele i nowe hotele z cenami wprost absurdalnymi. Turystyczny kwartał powoli rozszerza się na kolejną dzielnicę. Chodzimy z koszmarnie ciężkimi plecakami zawierającymi liczne zakupy z Urfy i oglądamy przeróżne pokoje. Ceny jak w zachodnioeuropejskich stolicach. Pokój za 100 lirów wygląda naprawdę nieźle, ale jeszcze nie tak dawno spaliśmy w tym mieście za 35, może nie było aż tak ślicznie ale i tak nie spędzamy w hotelu dużo czasu, więc po co tracić na niego tyle pieniędzy. W końcu nocleg po przystępniejszej cenie, chociaż i tak o wiele wyższej niż płaciliśmy poprzednio, udaje nam się znaleźć na Aksaray. Zamieszkujemy w hotelu o wdzięcznej nazwie Zümrüt, czyli szmaragd, z którego korzystają wyłącznie rosyjskie handlarki tekstyliami. Dużo się w nim dzieje. Przez całą dobę, kobiety przewożą windami sterty ubrań, ich pokoje wyglądają jak labirynty w których po sufit są ułożone góry opakowań. Jest jakaś szansa że turystyczna dzielnica prędko tam nie dotrze. Chociaż nie wiadomo. W niektórych miejscach całe ulice są wyburzone i coś nowego budują, wiele jadłodajni i lokant w których jedliśmy, herbaciarni i fryzjerów przestało istnieć. Stambuł który znaliśmy, przez trzy lata dość mocno się zmienił. Nie da się już mieszkać w idealnie położonym a przy tym dość spokojnym miejscu mając pod ręką sklepy, tanie jadłodajnie, mnóstwo opcji transportowych nawet późno w nocy. Wszędzie “idzie nowe”, zastanawiam się co stało się z rozmaitymi właścicielami małych biznesów, które pamięciowo kojarzyłam czy przenieśli się gdzie indziej z własnej woli, bo dostali jakieś sensowne odszkodowanie, czy muszą zaczynać wszystko od nowa. W miejscu gdzie byli po kilkadziesiąt lat, jakiś developer stawia na przykład apartamenty mieszkalne.
Nazajutrz postanawiamy udać się do Eyüp, bo jeszcze nigdy tam nie byliśmy. To ponoć najbardziej konserwatywne miejsce w Stambule, dzielnica położona na końcu Złotego Rogu, w której znajduje się meczet Sultan Eyüp, jedno z dziesięciu najświętszych miejsc islamu. Był to pierwszy meczet wybudowany tuż po zajęciu Konstantynopola przez Turków, bo w roku 1458. Upamiętnia miejsce śmierci Abu Ayyuba al-Ansari ważnego towarzysza i przyjaciela proroka Mahometa, który zginął podczas pierwszego arabskiego oblężenia Konstantynopola, które zakończyło się porażką i jego ostatnim życzeniem było, by został pochowany w miejscu gdzie zginął. Jego grób został odnaleziony przez Turków oblegających Konstantynopol w roku 1453 podczas wizji jaką miał nauczyciel sułtana Mehmeda Zdobywcy. W pobliżu meczetu wybudowano także medresę, jadłodajnie dla ubogich i hammam. Dzisiaj okolice meczetu wyglądają jak religijny lunapark. Jest kolejka linowa na wzgórze z którego roztacza się widok na cały Złoty Róg, liczne sklepy z dewocjonaliami i widokowe herbaciarnie z najdroższą w Stambule herbatą, wraz z najsłynniejszą Pierre Loti Cafe. Wzgórze nad meczetem to jeden wielki cmentarz. Chowano na nim zasłużonych obywateli, bo to wielki zaszczyt być pochowanym w pobliżu słynnego przyjaciela proroka, który roztaczał nad zmarłymi swoją ochronę, więc stopniowo zagarniał on coraz większe tereny. Kiedy odwiedziliśmy meczet Sultan Eyüp, okazało się że grobowiec Abu Ayyuba al Ansariego jest zamknięty, bo poddawano go właśnie konserwacji, jednak mieliśmy okazję zobaczyć jak bardzo odwiedzający przeżywają wizytę tutaj, modląc się w “oknie próśb” przez które można zajrzeć do środka grobowca. Miejsce jest na tyle święte że wiele osób składa ofiary ze zwierząt i niechcący trafiamy do miejsca gdzie smutne barany czekają w kolejce do nowoczesnej rzeźni. Wielu Turków których nie stać bowiem na wizytę w Mekce, tutaj może odbyć mały hadż i spełnić wszystkie z nim związane religijne powinności. Pewnie dlatego na większości kramów z dewocjonaliami zakupimy liczne daktyle. Najdroższe są z Arabii Saudyjskiej a najtańsze z Tunezji. Niektóre kosztują niemal fortunę i są bardzo duże. Eyüp to miejsce bardzo autentyczne, odwiedzane także przez zachodnich turystów, ale w przeciwieństwie do Sultanahmet nikt się tu nimi nie przejmuje. Wszystkie sklepy, punkty usługowe i jadłodajnie są przeznaczone dla religijnych muzułmanów, a nie dla ludzi z zachodu. W obrębie Eyüp znajduje się też sporo hoteli, jednak miejsce leży bardzo na uboczu i nie jest dobrze skomunikowane z resztą miasta, więc chyba nie jest to dobra opcja dla osób które chcą dużo się przemieszczać i korzystać z transportu publicznego. Zdecydowanie warto tam pojechać i żeby na spokojnie wszystko zobaczyć z pewnością trzeba na to przeznaczyć co najmniej pół dnia. Ubiór też trzeba przygotować odpowiedni.
W drodze powrotnej z Eyüp odwiedzamy także Katedrę św. Jerzego będącą siedzibą patriarchatu Konstantynopola, świątynię istniejącą od czasów Bizancjum, wielokrotnie przebudowywaną. Znajdują się w niej relikwie św. Jana Chryzostoma. Po upadku Konstantynopola to właśnie w dzielnicy Fanarion zamieszkali greccy mieszkańcy miasta i tu swoją siedzibę znalazła także siedziba patriarchatu. Katedra św. Jerzego była jedynym kościołem nie zamienionym na meczet po tureckim podboju. Od nazwy Fanarion pochodzi słowo fanarioci oznaczające greckich bogaczy i ludzi wpływowych, trudniących się kupiectwem i piastujących przeróżne urzędy, którzy dorobili się sporego majątku i cieszyli się względną autonomią w Imperium Osmańskim. Dopiero w początkach XX wieku większość Greków opuściła Turcję.
Wieczorem odwiedzamy kilka znanych nam od dawna miejsc i nie możemy się nadziwić jak bardzo ucywilizowały się i zmieniły w stylu zachodnim. Ceny wszystkiego w okolicach turystycznego centrum dość mocno poszły w górę. Pojawiły się zakazy łowienia ryb i wielu innych rzeczy. Miejska przestrzeń w starych dzielnicach zaczyna być bardziej uporządkowana, niestety tracąc powoli niepowtarzalny klimat.